To blog opowiada o mojej końskiej pasji. Piszę tu o koniach i jeździectwie, mojej wielkiej miłości, o figurkach koni, które zbieram, marki Schleich-S... niemal o wszystkim, co jest związane z końmi.
Zapraszam do czytania!

środa, 26 grudnia 2012

Komiks

Drodzy Czytelnicy!

Udało mi się zakończyć dawno temu zapowiadany projekt - komiks ze Schleich'ami w roli głównej. Zdołałam to zrobić głównie dlatego, że w te piękne Święta, leżę złożona chorobą. Przedstawiam Wam zatem pierwszy odcinek komiksu pt:. "Narodziny".

Mam nadzieję, że pierwszy odcinek komiksu Wam się podobał.
Z uwagi na chorobę (paskudną ospę) plenery urządziłam w moim pokoju. Ta piękna choinka też w nim stoi.

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie

horsefan

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!

Drodzy Czytelnicy!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chcę Wam złożyć jak najlepsze życzenia.
  • żeby duuuuuużo Wam schleichów przybyło (jeśli zbieracie),
  • dużo zdrowia, radości, spełnienia marzeń,
  • dobrych ocen (jeśli chodzicie do szkoły),
  • i wiele, wiele więcej...

Ale nie zapominajmy, że św. Mikołaj to biskup
A oto moja kartka ode mnie dla Was




A jeśli chodzi o Schleich...

Pozdrawiam

horsefan






sobota, 22 grudnia 2012

Legendy o koniach

Drodzy Czytelnicy!

Dość długo nie byłam obecna na blogu, gdyż zabrakło mi weny. Dopiero później przypomniałam sobie o tym, że zapowiadałam post z legendami o koniach.
Dodam jeszcze, że nabawiłam się ospy, więc nie jest ze mną najlepiej.

Legenda o pięciu klaczach proroka Mahometa

Legenda ta opowiada o powstaniu rasy czystej krwi arabskiej. Prorok Mahomet posiadał pięć klaczy o imionach: Saklavi, Kuhailan, O'Bajan, Hadban i Hamdani.  Inne wersje imion to: Kuhaylah, Saqleweyah, Abbayah, Bahdah i Hamdaneyah.
Pewnego dnia, po bitwie prorok wypuścił wszystkie konie, żeby się napiły przy wodopoju. Nagle doszło do kolejnego starcia (wróg rzucił się na proroka), więc Mahomet zawołał konie z powrotem. Rzecz jasna, poza tą piątką miał ogólnie więcej koni, ale tylko te pięć klaczy porzuciło wodę, nawet nie napiwszy się, tylko po to, by ratować swego pana. I tak z tych klaczy, tak wiernych i szlachetnych narodziła się rasa czystej krwi arabskiej.

Mitologia staroskandynawska i germańska

W mitologii staroskandynawskiej i germańskiej jest pewien ciekawy wątek mówiący o koniach. Bóg Odyn (germański Wotan) miał ośmionogiego konia o imieniu Sleipnir (lub jak kto woli: Slejpnir). Władca Asów (głównych bogów w mitologii staroskandynawskiej) dosiadał go w czasie walk z olbrzymami i innymi złowrogimi postaciami. Slejpnir pojawia się również w grze firmy Owlient - Howrse. W germańskiej mitologii jasne konie kojarzono z dniem, zaś te ciemne - z nocą. Starogermańska saga opowiada o dwóch ogierach: Skinfaxim i Hrimfaxim. Skinfaxi sprowadzał dzień, a Hrimfaxi - noc.

Powstanie koni pełnej krwi angielskiej

Wszystkie dzisiejsze konie pełnej krwi angielskiej uznaje się za potomków trzech ogierów. Dwa z nich były czystej krwi arabskiej, ale trzeci - Godolphin - był rasy berberyjskiej.
Legenda mówi, że był on podarunkiem beja Tunisu dla Ludwika XV, lecz nie przypadł on do gustu francuskiemu monarsze. Modne były wówczas konie andaluzyjskie i neapolitańskie.
Koń został sprzedany i tak odtąd wędrował z rąk do rąk. Wkrótce trafił do zwykłego paryskiego woźnicy. Właściciel prawie w ogóle o niego nie dbał, więc jak tu się dziwić, że pewnego dnia odmówił pracy. A wtedy pewien Anglik kupił go z litości i zabrał do Anglii. Tam stał się własnością lorda Godolphin, w którego stadzie służył jako próbnik. Jego niewdzięcznym zadaniem było sprawdzać czy klacz jest gotowa do pokrycia, lecz kryjącym ogierem w tym stadzie był Hobgoblin. Nie był zbyt szarmanckim samcem, gdyż ciągle odmiawiał pokrycia pięknej klaczy - Roksany. Dzięki temu jednak nasz bohater, wtedy o imieniu Godolphin Barb stał się ojcem wspaniałego konia wyścigowego, poczętego z Roksaną. Nosił o imię Lath. Od tej pory Godolphin stał się czołowym ogierem w stadzie i został przodkiem wielu znakomitych koni... pełnej krwi angielskiej.

Legenda o Lechu, Czechu i Rusie

Tę opowieść powinno znać każde polskie, czeskie czy rosyjskie dziecko. Mowa w niej o trzech słowiańskich braciach: Lechu, Czechu i Rusie.
W wiosce, w której mieszkali ów trzej bracia biło źródło wody. Było ono - według tradycji - święte. Przy nim pasł się biały koń, który również był święty.
Najstarszym z braci był Lech, później Czech, a najmłodszy był Rus. Pewnej nocy Lechowi przyśnił się kasztanowaty koń. Poszedł więc do kapłana zapytać, o co ten sen znaczy. Kapłan powiedział mu, że przeznaczony mu jest kasztanowaty koń. Tak więc Lech dostał kasztanowatego źrebaka. Później jego braciom przyśniły się kare konie, i takie źrebaki dostali.
Minęło wiele lat i bracia z chłopców wyrośli na mężczyzn. Pewnego razu przyszedł do nich kapłan i oznajmił, że zostali wybrani, aby wziąć białego konia i zabrać go do głównej świątyni Światowida, boga o czterech twarzach. Cała trójka uczyniła tak, jak kapłan im kazał. Wzięli konia i pojechali. Kiedy dotarli przed świątynię błyskawica uderzyła z nieba i ukazał się Światowid. Przyjął on dar od braci i kazał im wyruszyć w cztery strony świata. Lech, Czech i Rus wędrowali wiele dni i wiele nocy, ale nadal cała trójka nie wiedziała, gdzie może się osiedlić. W końcu dotarli na zachód, nad brzeg Wisły, kiedy akurat zachodziło słońce. Na czerwonym od promieni słońca niebie Lech dostrzegł białego orła i stwierdził, że właśnie tutaj zechce się osiedlić. Na miejscu skąd rzekomo Lech zobaczył orła, powstało miasto - Gniezno. Później powstał także kraj o nazwie Polska.  Lecz co z pozostałymi braćmi? Czech pojechał na południe i założył kraj - dziś znany jako Czechy. Rus powędrował na wschód i założył Ruś - obecnie znaną jako Rosja.
W czeskiej wersji legendy występują tylko Lech i Czech. 
Zapytacie: dlaczego właśnie tę legendę piszesz? Piszę ją dlatego, że mowa w niej o koniach oraz dlatego, że stanowi kolebkę naszej słowiańskiej kultury.

Mam nadzieję, że Wam się podobał dzisiejszy post.
Niedługo może pojawić się komiks:)

Pozdrawiam

horsefan

sobota, 8 grudnia 2012

Wakacje w Karlowych Warach

Drodzy Czytelnicy!

Teraz, kiedy śnieg już mamy za oknami, jest zimno, a ptaki poleciały na południe, pewnie tęsknicie za latem i wolnym czasem. Ja też. Specjalnie dla tego zrobiłam sesję w czeskim mieście o nazwie Karlowe Wary. Co prawda, zaczynała się już jesień...







To tyle. Jest tego
Niedługo post z legendami o koniach:)

Pozdrawiam

horsefan

poniedziałek, 19 listopada 2012

Rasy koni - konie huculskie

Drodzy Czytelnicy!

Zapewne już z tytułu wiecie, że ten post będzie wyjątkowy. Dlaczego? Mój koń - Panek - jest rasy huculskiej!
Ta rasa jest niezwykła z kilku ważnych przyczyn. Ale o tym za chwilę. . .

Historia

Hucuły to dość prymitywna, górska rasa. Swoje początki zawdzięcza dzikim tarpanom, niegdyś zamieszkującymi całą Europę. Wyginęły stosunkowo niedawno. Ostatni dziki tarpan (klacz) padł w 1880 roku! A ponieważ, że był to dziki tarpan, to jakieś musiały być wcześniej oswojone. Z tych oswojonych powstały trzy rasy: konik polski, koń huculski i kuc bośniacki.
W średniowieczu hucuły służyły w armii, ze względu na swoją siłę i wytrzymałość (mogą udźwignąć do 285 kg!). W czasach, kiedy sporo Tatarów zamieszkiwało Rzeczpospolitą krzyżowano je z końmi arabskimi. Stąd też "arabski" wygląd niektórych koni (do takich należy Panek).Są bardzo długowieczne.
W 1924 roku otoczono rasę opieką i założono Związek Hodowców Koni Rasy Huculskiej. W tym samym roku niejaki M. Hollander (pisane z takimi dwiema kropkami nad "o") zainicjował rejestrację klaczy tej rasy, przez co rasa została objęta ochroną.  

Wygląd

Panek z Iją i Myszą
Hucuły mają krępą budowę ciała. Szyja jest krótka, ale nie za słaba. Ich głowy są profilu suchego. Kłąb niewysoki, ale wyraźny. Grzbiet silny. Wysokość w kłębie ok. 135-140 cm. Zad jest mocny. Chodzą dość energiczne. Posiadają krótkie, mocne kończyny o małych kopytach (ale jak zawsze są wyjątki). Występujące maści: gniada, kara (czarna), myszata, kasztanowata lub srokata. Często chorują na wady stawów skokowych.
Hodowlę prowadzi się w Polsce, Rumunii, Słowacji i na Ukrainie.
Panek i Pinio


Pozdrawiam

horsefan

niedziela, 11 listopada 2012

W stadninie Parasola cz. 2

Drodzy Czytelnicy!

Przepraszam, że przez jakiś czas się nie odzywałam do Was, ale zabrakło mi czasu i weny. Dopiero teraz przypomniało mi się, że nie wstawiłam na bloga wszystkich zdjęć.
Zadam jeszcze Wam takie oto pytanko: pamiętacie, jak napisałam o Ramzesie, "koledze" Parasola?
Zamierzam napisać o jego innych znajomych, między innymi o :
- Lady (jeżdżę na niej, to wielka chempionka w skokach)
- Lila
- Fuga (córka Ramzesa)
- Danser
- Guernica (czyta się: guernika, córka Ramzesa, chempionka w skokach)
- Galliano (syn Ramzesa)
- Noble One
- Flamenco
- Ferrero

Na razie innych koni nie mam w planie. Ale tematem posta nie są moje postanowienia, ale dalszy ciąg zdjęć.



Te były najładniejsze;) Reszta w następnym poście.

horsefan




środa, 31 października 2012

W stadninie Parasola

Drodzy Czytelnicy!

Muszę przyznać, że ze względu na moje zamiłowanie do koni zapisałam się na lekcje jazdy konnej!
Od tego zdarzenia minęło trochę czasu, ale bądźmy szczerzy, jeżdżę konno od trzeciego roku życia i we wrześniu (wtedy się zapisałam) stwierdziłam, że już najwyższa pora do tego wrócić.

Pobieram nauki w stadninie, gdzie mieszka Parasol, więc dla niego zawsze znajdzie się jakaś marchewka. Przy okazji zabrałam ze sobą trochę figurek i tak powstała sesja W stadninie Parasola.
Dodam, że w ostatnim czasie udało mi się  nabyć figurki koni rasy knabstrupper, które odgrywają sporą rolę w tej sesji.

Mama ze źrebaczkiem

 A na zakończenie:
Wesołego Halloween!
 Pozdrawiam 
horsefan

poniedziałek, 29 października 2012

Jeździectwo Klasyczne vs.Jeździectwo Western cz.2

Drodzy Czytelnicy!

Zapewne zauważyliście, że u mnie na blogu ostatnio jakoś mało zdjęć. Z tej okazji postanowiłam zrobić sesję z moim nowym zestawem do jeździectwa western. A, tak przy okazji zadam Wam pewne pytanie:
Czy u Was też zaczął padać śnieg?
U mnie, w Gdańsku już spadł. Nie za dużo, ale jest. Z tej przyczyny również zrobiłam sesję, ale to innym razem.


Zestaw do skoków
Zestaw do jeździectwa klasycznego
Zestaw do jeździectwa western
A oto Wasyl - uroczy piesek wujka Andrzeja i jego żony - cioci Karoliny
 I jak Wam się podoba? Wasyl uroczy?

Pozdrawiam

horsefan

niedziela, 21 października 2012

Rozmowy o koniach cz. 3

Drodzy Czytelnicy!

Stwierdziłam, że koniecznie trzeba napisać, już trzecią część "Rozmów o koniach" . Możecie w końcu poznawać świat koni w bardzo miły sposób. Sami również możecie zadawać mi pytania na temat koni, no, może nie tak jak Kornelka :)

Rozmowy o koniach cz.3




"- Zooosiu….. – zagadnęła mała Kornelka, a ja nie mogę powiedzieć, że byłam niezadowolona. Właściwie to bardzo ucieszyłam się, że przynajmniej przez chwilę nie muszę wkuwać części mowy na jutrzejszą klasówkę z polaka. Odpowiedziałam szerokim uśmiechem.
- Zoooosiu….. a mówiłaś mi wtedy – Kornelka miała na myśli nasza ostatnią zeszłotygodniową rozmowę – że koniki jedzą bardzo szybko. A jak szybko?
- Tak, rzeczywiście. Mówiłam, że skubanie trawy zajmuje koniom dużą część dnia, ale nie dzieje się tak dlatego, że się z tym ociągają, ale dlatego, że muszą jej bardzo dużo zjeść.
W tej chwili dokładnie przypomniałam sobie, że zamierzałam opowiedzieć Kornelce arcyśmieszną, ale i pouczającą historię usłyszaną w naszej stadninie. Być może na nią teraz czekała, patrząc na mnie tymi brązowymi zaciekawionymi oczami.
- Wyobraź sobie – zaczęłam – bardzo zaniedbany i porośnięty wysoką trawą ogród. Tak wysoką – podkreśliłam – że właściciel ogródka sądził, że nie zdoła jej wykosić. Wpadł na pomysł, że pożyczy z naszej stadniny klaczkę z kilkumiesięcznym źrebakiem, żeby oba koniki zjadły trawę w jego zaniedbanym ogródku. I klaczka i źrebaczek wzięły się do roboty i trawa zaczęła błyskawicznie znikać. Jednak….. – uśmiechnęłam się na wspomnienie tej historii – o ile klacz była kulturalna i nawet umiała się znaleźć w cudzym ogrodzie, to źrebak... niestety nie. Najpierw obgryzł lusterko samochodowe w samochodzie właściciela. Potem przewrócił stół na  tarasie, a gdy właściciel ogródka wszystko ogrodził i wydawało się, że źrebak nic już nie może nabroić, maluch wlazł do salonu, i to przez tylne wejście znajdujące się ponad metr nad ziemią. Zapewne zamierzał zasiąść przy stole….. – uśmiechnęłam się na samo wyobrażenie tej sytuacji.
Zanim skończyłam opowiadać tę historię, Kornelia wybuchnęła śmiechem.
- Teraz już będzie pewnie kosić sam swoją trawę. – powiedziała rezolutnie o nieszczęsnym właścicielu ogródka.  Z tego, co wiedziałam, takie też było i jego postanowienie.
- Zooosiu….. – gdy ucichł śmiech, Kornelka była gotowa do następnego pytania.
- A skąd mama koniowa wie, że jej synek to jej synek?
A to jest rzeczywiście niezwykle ciekawe pytanie. Sama często zadawałam sobie to pytanie. Skąd Pliszka, jego mama, wiedziała, że ten mały kasztanowaty źrebaczek to właśnie mój konik, a właściwie – jej konik. I w jaki sposób nie zgubiła go nigdy wśród wielu innych koni? W końcu znalazłam odpowiedź na to pytanie.
- A pamiętasz, Kornelik, co powiedziałam ostatnio? O tym, że konie mają doskonały węch? – zapytałam.- Znacznie lepiej rozwinięty niż u człowieka, ale oczywiście nie tak doskonały jak u psa tropiciela.
Kornelia skinęła głową, najwyraźniej nie rozumiejąc, w czym może mamie koniowej pomóc węch, kiedy szuka swojego synka. Jej mamie nie jest potrzebny, żeby wiedzieć, że Kornelka to Kornelka.
Zgadując jej myśli, powiedziałam:
-Tak, to prawda, Twoja mama po prostu woła: „Kornelka!” i Ty najczęściej przychodzisz…. – Kornelka spuściła głowę zawstydzona, co dowodziło tego, że przynajmniej czasami tak jednak nie jest.
– Twoja mama rozpoznaje Twoje rysy twarzy, sylwetkę, głos …. Mama koniowa też tak rozpoznaje swoje źrebię, ale upewnia się, że to rzeczywiście jej synek, obwąchując go starannie u nasady ogona.
- Naprawdę? – Kornelia nie mogła wyjść z podziwu.
- Naprawdę. A co jeszcze koniki mogą powąchać?
- Bardzo wiele rzeczy. Węchem przede wszystkim rozpoznają się nawzajem na pastwisku czy padoku. W naszej stadninie często można zobaczyć konia, ogiera, który stoi z wyciągniętą szyją i rozdętymi nozdrzami. A wiesz co wtedy robi? – zapytałam.
- Nie.
- On wtedy wietrzy jakiś bardzo dla siebie interesujący albo niepokojący zapach. Bardzo często jakąś klacz, innego ogiera. Czasami niebezpieczeństwo.
- A twój Panek też Ciebie wącha?
Och, Kornelik, musiałabyś to widzieć! Kiedy podchodzi do mnie z tymi do góry nastawionymi uszami, z wyciągniętą szyją, rozchylająca nozdrza, że jestem najzupełniej pewna, że także węchem sprawdza, czy ja to jestem rzeczywiście ja.
- Oczywiście, jestem pewna, że mnie starannie obwąchuje. Ale tak samo robią wszystkie konie.
- A czy konik rozpozna także mnie?
- Oczywiście, Kornelik, i to między innymi po tym jak pachniesz.
- Zoooosiu……. A czy koniki śpią?
- Opowiem Ci o tym innym razem.
- Ale dlaczego?
- Śpią i śnią. – powiedziałam zrezygnowana. – Opowiem Ci o tym innym razem, bo teraz już i Ty musisz spać. – powiedziałam stanowczo i przykryłam kołdrą po brodę.
- Opowiesz mi o tym jutro?
- Opowiem Ci o tym jutro.”

Mam nadzieję, że się Wam podoba:)

horsefan

piątek, 19 października 2012

Rasy koni - Clydesdale

Drodzy Czytelnicy!

Przepraszam, że nie pisałam w ostatnim czasie, ale zapisałam się na konkurs z języka angielskiego, pisałam go dzisiaj i sądzę, że jest OK. Ale, nie odchodźmy od tematu. . .
Co to za rasa Clydesdale? Skąd pochodzi? Jak te konie wyglądają? Do czego służą? I tak dalej. . . Zapewne moi czytelnicy mają w związku z tą rasą wiele pytań.

Wygląd

Clydesdale to konie zimnokrwiste. Często sprawiają wrażenie za wysokich, z krótką "kłodą". Głowa, najczęściej garbonosa z długimi uszami, dość mocno ustawiona na krótkiej i mocnej szyi. Kłąb jest długi i niezbyt wysoki. Grzbiet jest zazwyczaj solidny i krótki. Zad zaś bywa obficie umięśniony, lekko ścięty. Klatka piersiowa - głęboka, średnio szeroka, o twardej budowie. Nogi są długie, o mocnych stawach i bujnych szczotkach pęcinowych, kopyta są duże i płaskie. Konie chodzą dość energicznie.
Clydesdale to konie pracowite, lecz nie pozbawione temperamentu. To konie robocze, przydatne do krzyżowania z końmi pełnej krwi angielskiej (o tej rasie też będzie) w celu uzyskania rasy Hunter.
U koni Clydesdale występują wszystkie możliwe umaszczenia, najczęściej gniade i dereszowate.
Wysokość w kłębie ok. 165-172 cm. Waga jednego osobnika może dochodzić nawet do 1 tony.

Historia 

Rasa Clydesdale to wynik krzyżowania brytyjskich ciężkich klaczy z ogierami z Flandrii i angielskiej, centralnej niziny Midlands.
Rozpoczęcie hodowli datuje się na rok 1720. Pierwszymi hodowcami byli szósty książę Hamilton oraz farmer John Paterson. W XIX w. stosowano planowe krzyżowanie, mające na celu "ulepszyć" rasę. Krzyżowano je z rasą Shire (obecnie znaną jako Old Black Carthorse).
W 1877 roku powstał związek hodowców koni Clydesdale, mający na celu zachowania czystości rasy. Za szczególnie zasłużonego reproduktora należy uznać ogiera Glancer 335, który poprzez swojego syna Glancera 153 wywarł spory wpływ na rasę. Przodków z tej linii mają obecnie wszystkie konie rasy Clydesdale.
Hodowlę prowadzi się w Szkocji, w Irlandii, Australii oraz USA.

horsefan

PS. Polecam Wam nasz blog klasowy - klasa5bblog.blogspot.com i kulturagasp.blogspot.com
Konie Clydesdale w wersji Schleich

Oryginalny koń Clydesdale

poniedziałek, 8 października 2012

Jeździectwo Klasyczne vs. Jeździectwo Western

Drodzy Czytelnicy!
Przepraszam, że nie pisałam tyle dni, ale w mojej szkole nauczyciele zrobili nam kilka dość ważnych testów, ważnych na tyle, żeby pisanie odłożyć na później. Kolejnym powodem jest moje chwilowe przestawienie się na Minecrafta. Wiem, dziwne. . . dziewczyna gra w Minecrafta. . . Ale dla mnie to normalka.
Ale przejdźmy do tematu posta. . . A właściwie czym jest jeździectwo klasyczne, a czym jeździectwo western? Są to dwa, różniące się od siebie style jeździectwa. Każde z nich pochodzi z różnych części świata. Jeździectwo klasyczne wywodzi się głównie z Europy. Jest uprawiane na całym świecie. Jego głównymi dyscyplinami są: wyścigi w galopie, wyścigi w kłusie, zawody w skokach przez przeszkody, biegi przełajowe oraz ujeżdżenie. Zaś jeździectwo western pochodzi z Dzikiego Zachodu i raczej nie wywodzi się od jeździectwa klasycznego. Jego główne dyscypliny to: barrel racing, reining, cutting, trail class i western pleasure. Głównie jest uprawiane w USA. Jest  bardziej niebezpieczne niż jeździectwo klasyczne przez co nie jest bardzo popularne w Europie i Azji (Rosja).
Podsumowując, jeździectwo klasyczne to jeździectwo popularniejsze niż jeździectwo western ze względu na bezpieczeństwo. Zaś jeździectwo western jest narodowym stylem jeździeckim USA.

horsefan

PS Zagłosujcie w komciach, który styl lepszy! :)

niedziela, 30 września 2012

Rozmowy o koniach cz. 2

Drodzy Czytelnicy!
Zdecydowałam się napisać drugą część "Rozmów o koniach". Może zrobi nam się seria. . .?
Przeczytajcie koniecznie!:)
                                                                              

Rozmowy o koniach cz. 2 



- Zooosiu…. –  zaczęła Kornelka.
Czy pamiętam, że obiecałam wczoraj dokończyć naszą rozmowę o koniach? Oczywiście, że pamiętam. Dzisiaj miałyśmy porozmawiać o tym, czy konie mają węch i smak.
Kornelia najwyraźniej dobrze to zapamiętała bo natychmiast zapytała:
- Zooosiu….. a co koniki lubią jeść?
- Lubią różne rzeczy, najbardziej takie, które są słodkie albo słone. Bardzo nie lubią rzeczy gorzkich lub kwaśnych. – Kornelka słuchała z zainteresowaniem.
- Ale co lubią jeść?
- Na przykład uwielbiają marchewkę.
Kornelka spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawiło się rozczarowanie. Już zaczynała lubić te zwierzęta, a tu nagle okazało się, że one uwielbiają jeść marchewkę! Marchewka kojarzyła się Kornelii jak najgorzej. Było to najzdrowsze najokropniejsze warzywo na całym świecie. Jej mama przygotowywała surówki z tartej marchewki, odrobiny jabłka i śmietany. Nie było niczego gorszego na całym świecie niż ta surówka! Kornelia potrafiła siedzieć godzinami nad talerzem i nie tknąć ani jednego ździebełka marchewki.
W tym jednym spojrzeniu, dziewczynka wyraziła wszystkie te uczucia. Dlatego powiedziałam szybko:
- Lubią też jabłka. To jest ich wielki przysmak!
Kornelka rozpromieniła się w ułamku sekundy.
- Naprawdę? Jabłuszka? Takie z cynamonem i bitą śmietanką? – zapytała.
- Nooo…. – zawahałam się. Jabłko z cynamonem to był jeden z ulubionych deserów mojej małej kuzynki. Jej mama przygotowywała go w ten sposób, że przekrojone jabłko piekła w piekarniku, a następnie posypywała cynamonem. Bita śmietana stanowiła opcję, którą Kornelia wybierała zawsze. Wyobraziłam sobie mojego Panka, któremu podałabym na deserowym talerzyku pyszne jabłko na ciepło z cynamonem i z bitą śmietaną. Na samą myśl o tym roześmiałam się głośno. Nie wiem, co by się stało z talerzykiem, ale jabłko na pewno wylądowałoby na mojej głowie.
Kornelka przypatrywała mi się uważnie. Najwyraźniej uznała, że było coś podejrzanego w moim zachowaniu.
- Kornelik, koniki raczej lubią jabłka surowe, prosto z drzewa.
- Prosto ze sklepu. – poprawiła mnie Kornelka, zadowolona, że tym razem to ona wie lepiej niż ja. Uśmiechnęłam się ponownie. Tak, mama Kornelki przynosi jabłka ze sklepu, ale żeby mogły tam się znaleźć, musiały najpierw wyrosnąć na drzewie.
- Prosto ze sklepu. – powiedziałam ugodowo.
Dziewczynka spojrzała na mnie z prawdziwą radością, tak jakby mówiła: „Teraz ja mogę odpowiedzieć na kilka Twoich pytań.”. Ciekowość jednak zwyciężyła, bo za chwilę usłyszałam:
- Zooosiu…. A powiedziałaś, że koniki lubią jeść słone. Czyli co?
- Lubią jeść słone rzeczy. Na przykład, Panek lubi lizać moją spoconą rękę, bo pot jest słony. Nie wiem, czy wiesz, ale weterynarz, to jest lekarz, który bada zwierzęta – wyjaśniłam szybko, widząc jej zdziwione spojrzenie – przed badaniem pyska konia naciera dłonie solą. Z drugiej strony, konie uwielbiają słodkie rzeczy. Jeżeli jeździec chce nagrodzić konia za dobre sprawowanie, daje im kilka kostek cukru. Ja tak robię zawsze i jeszcze nigdy nie spotkałam się z odmową!
- Konie to bardzo szczęśliwe zwierzątka. – nagle stwierdziła Kornelia. – Mogą jeść słodycze i nikt na nie nie krzyczy.
W słowach Kornelki brzmiał żal. Najwyraźniej jej mama nie była zachwycona kiedy Kornelka ukryta pod stołem w jadalni zjadła całą czekoladę z orzechami. Tak, to była znana nam wszystkim rodzinna historia.
- Nie, Kornelik, to nie tak. Cukier nie jest podstawowym pokarmem koni. Ani marchew, czy też jabłka. To są ich przysmaki, tak jak dla mnie kostka gorzkiej czekolady, a dla Ciebie jabłko z cynamonem. Podstawowym pokarmem koni żyjących na wolności jest trawa. Koń musi jej bardzo dużo zjeść, aby się najeść. Dlatego dzikie konie spędzają ponad połowę każdego dnia swojego życia na skubaniu trawy. Często nawet trzynaście, czy czternaście godzin, a klacze, które mają młode, czy klacze źrebne, czyli takie które będą miały źrebaki, nawet jeszcze więcej. Trawę zresztą bardzo lubią także konie hodowlane. One jednak są karmione owsem, czy specjalnymi mieszankami różnych zbóż i witamin, które na dłużej zaspokajają ich apetyt.
- Aha…. – powiedziała Kornelka i zamyśliła się na chwilę . Zaczęłam się zastanawiać, czy informacja o tym, że konie potrafią spędzać na jedzeniu tyle czasu w ciągu całego dnia, nie wpłynie przypadkiem na to, że i Kornelka poczuje się rozgrzeszona ze swoich wyczynów nad miską zupy czy surówką marchewkową. A tego ciocia Karolina nie wybaczyłaby mi nigdy. Powiedziałam więc szybko:
- Kornelik, pamiętaj, że dzikie konie wcale nie ociągają się z jedzeniem. Jedzą bardzo sprawnie i robią to z zaangażowaniem. To, że trwa to tak długo, oznacza tylko tyle, że muszą zjeść bardzo dużo trawy, żeby zaspokoić głód. Są przystosowane do magazynowania dużych ilości pokarmu.
Zupełnie inną rzeczą jest, pomyślałam, że konie często są wybredne i odmawiają jedzenia pokarmów, których nie znają lub nie lubią. Tego jednak Kornelii mówić nie należało….
W tej chwili przyszła mi jednak na myśl pewna historia, którą opowiedział mi jeden znajomy hodowca.
- Konie jedzą sporo trawy i potrafią to robić szybko – zaczęłam.
Zanim zaczęłam wypowiedź zobaczyłam, że Kornelka już ziewa. Spojrzałam na zegar wiszący u niej w pokoju. 18:00. Kornelik o tej porze je kolację i przygotowuje się do snu.
- Już śpiąca jesteś, Kornelko?
- Wcale nie. – odparła mi dziewczynka i znowu ziewnęła, tym razem jeszcze głośniej.
- Musisz iść spać, już późno.
Na małej twarzyczce Kornelki pojawiło się lekkie rozczarowanie.
- Dooooobrze. – powiedziała niepewnie.
Ubrałam się i pożegnałam się z Kornelką oraz jej rodzicami. Obiecałyśmy sobie, że kiedy indziej dokończymy rozmowę.
                                                                                  
Mam nadzieję, że post Wam się podobał i liczę na dobre komentarze!:)


horsefan