To blog opowiada o mojej końskiej pasji. Piszę tu o koniach i jeździectwie, mojej wielkiej miłości, o figurkach koni, które zbieram, marki Schleich-S... niemal o wszystkim, co jest związane z końmi.
Zapraszam do czytania!

niedziela, 8 czerwca 2014

"Pomocy! Koń mnie poniósł!"

Witam po długiej przerwie!

Kiedy ponownie rozpoczęłam naukę jeździectwa, zdarzało mi się to prawie co chwilę. Mój instruktor uważał, że nie potrafię postawić na swoim, a ja po prostu uważałam, że klacz, na której jeździłam, jest po prostu zbyt inteligentna lub ma moje zdanie w nosie. Na początku mojej nauki dość często traciłam kontrolę nad Lady, ale z upływem czasu nie było aż tak źle.



Teraz cofnę się nieco w czasie, ale niezbyt dużo. Jakiś rok lub dwa lata temu. Pojechaliśmy wtedy z rodzicami do Krakowa, do mojego konia, Panka. Mój wujek wynajmował (i nadal wynajmuje) pewną dziewczynę z sąsiedztwa, by trenowała konie. Był śliczny wieczór, a my z Pauliną (tą instruktorką) postanowiłyśmy sobie pojeździć. Tego dnia miałam po raz pierwszy dosiąść Panka. I to zrobiłam. Kilka sekund w siodle, wszystko jest okej, i...
..."Pomocy! Koń mnie poniósł!"

To jeden z najbardziej rozpowszechnionych scenariuszy w życiu młodego jeźdźca. Ja jako "mistrz" w tej dziedzinie, chciałabym Wam doradzić.



Poniesienie przez konia nie oznacza, że musi on/a galopować. Tak jak wspominałam powyżej - może najzwyczajniej w świecie mieć cię gdzieś. Niebezpiecznie robi się wtedy, gdy jesteśmy na otwartym terenie. Sama tego doświadczyłam, i chcę, żebyście tego uniknęli.
  1.  Lubisz Gwiezdne Wojny? W kodeksie Jedi było wyraźnie napisane: "Nie ma emocji, jest spokój." Więc i ty zachowaj zimną krew; nie panikuj, nie krzycz, ani nie bij konia. Gorzej jest, kiedy koń skieruje się jak samobójca ku ruchliwej ulicy lub na asfaltową nawierzchnię. 
  2. Nawet nie myśl, żeby ciągnąć za wodze. To jeden z błędów, który i ja wielokrotnie popełniałam. Zdenerwowanego konia boli coś nieustannie, więc to i tak nic nie da, poza tym,  zwierzę może się jeszcze bardziej spłoszyć. Rzadko się uspokaja. Kiedy koń się spłoszy, nasz dosiad nie jest, co prawda, perfekcyjny, ale lepiej postarać się go wzmocnić i poluzować wodze.
  3. Kiedy sytuacja się nieco ustabilizuje, trzymaj zwierzę z dala od ulicy. Lepiej skierować je na pole uprawne z dala od wszelkich niebezpiecznych zabudowań lub wjechać do (jeszcze) nieogrodzonego ogrodu twojego gburowatego, wiecznie ryczącego na ciebie sąsiada i pokryć koszty, niż spowodować wypadek i płakać po ukochanym przyjacielu. Jeśli jedziesz w zastępie, koń rzadko oddala się od grupy (moja Lady była aż za blisko wałacha, na którym jechała moja mama). Jeśli jakiś koń się spłoszy, możliwe, że Twój - ciebie i Twoich towarzyszy obowiązuje jedna podstawowa zasada: poczekać, aż koń się uspokoi i wtedy jechać dalej. 
  4. Jest wiele powodów, dla których konie się płoszą. A to coś zobaczą, a to coś usłyszą, a to uderzą się o coś. Niektóre konie reagują na dużą przestrzeń jak mój zwariowany pies - galopują bez opamiętania. Niektóre robią tak, gdy ktoś nagle narzuca im swoją wolę i chcą wyrazić swoje wielkopańskie niezadowolenie. Ale nie martw się - kiedy szajba koniowi minie, zazwyczaj daje się prowadzić bez przeszkód.              
  5. W zastępie są różne konie, w tym takie, które kompletnie nie reagują na pomoce, bo wielu nieodpowiednich ludzi uczyniło z nich zwierzęta nieczułe na wędzidło. Radzę omijanie szerokim łukiem stajni, gdzie wynajmuje się tzw. "tramwaje", czyli konie, na których każdy wyżywa się do woli. 
Mam nadzieję, że przyswoiliście sobie powyższe punkty. Jeśli nie, o pytania proszę w komentarzach.
Pozdrawiam

horsefan