To blog opowiada o mojej końskiej pasji. Piszę tu o koniach i jeździectwie, mojej wielkiej miłości, o figurkach koni, które zbieram, marki Schleich-S... niemal o wszystkim, co jest związane z końmi.
Zapraszam do czytania!

sobota, 14 września 2013

Mustang z Dzikiej Doliny

Hej Kochani!

Po jakiś sześciu dniach nieobecności postanowiłam, że opiszę Wam film, o którym dość dawno chciałam napisać - Mustanga z Dzikiej Doliny. Pewnie większość z Was zna ten film, ale napiszę o nim dla tych, którzy go nie znają. Ta urocza animowana produkcja została przeze mnie obejrzana, kiedy miałam tak mało lat, że nie rozumiałam większości faktów. Ryczałam na tym filmie jak bóbr, może spora część Was również. Przecież ta opowieść, muzyka i sam fakt tego, że występują w niej konie wszystko składa się na całkiem niezły film. A z resztą - przeczytajcie.

Mustang z Dzikiej Doliny (2002)

Rok produkcji: 2002
Tytuł oryginału: Spirit: Stallion of the Cimmarron
Gatunek: animacja, familijny, przygodowy
Produkcja: USA
Wytwórnia: DreamWorks
Reżyseria: Lorna Cook, Kelly Asbury 
Scenariusz: Henry Mayo, John Fusco
Główni bohaterowie: Spirit (w polskiej wersji językowej znany jako po prostu Mustang), Rain (Rosa), matka Spirita, Wartki Potok (w j.ang. znany jako Little Creek - Mały Strumyk), Pułkownik.



Film Mustang z Dzikiej Doliny zaczyna się słowami "...Tej opowieści nie znajdziecie w żadnej książce. Jeszcze nikt chyba nie słyszał opowieści płynącej prosto z głębi serca konia."
Narratorem i głównym  bohaterem jest Spirit - młody i szalony mustang, żyjący w stadzie razem ze swoją ukochaną matką. Swą opowieść zaczyna od narodzin, kiedy sam przychodzi na świat. Na początku nic nie widzi i ledwie dociera do piersi matki. Później widzimy, jak nasz bohater jest - no cóż - niezłym łobuzem, ale dzięki temu zaprzyjaźnia się z pewnym bizonem.
Mija kilka lat i Spirit staje się dorosłym ogierem i tak jak jego ojciec, przywódcą stada. Jest sprawiedliwy i raz możemy zobaczyć, jak ratuje dwoje źrebaków przed groźną i łakomą panterą. Kiedy życie wydaje się być cudowne, pewnej nocy Spirit dostrzega w oddali małe światełko. Postanawia sprawdzić skąd pochodzi, nawet jeśli jego ukochana matka się nie godzi i jeszcze tej samej nocy wyrusza na poszukiwania.  Dociera do obozu pewnej grupki kowbojów. Niestety, ciekawość konia sprawia, że wszyscy się budzą i tym samym ruszają za nim w pościg. Spirit w końcu dociera z powrotem do stada, ale zamiast ich miło przywitać, każe im na swój koński sposób uciekać. Ale nie zapominajmy, że pościg dalej trwa. Kowboje gonią go dalej, aż docierają do ogromnego kanionu i w ostatniej chwili Spirit zostaje złapany.
Porywacze zabierają go w nieznane miejsce na pustynię do obozu należącego do armii Stanów Zjednoczonych. Sądząc także po ubiorze żołnierzy, znajdujemy się w czasach Wojny Secesyjnej. Przez pierwsze kilka dni Spirit jest dość agresywny w wyniku czego dość pewien uprzywilejowany pułkownik o nieznanym nazwisku każe go przywiązać do pala i nie karmić go ani poić przez trzy dni. W czasie, gdy Mustang przez owe trzy dni jest przywiązany, spragniony i głodny, w obozie pojawia się ktoś jeszcze - młody Indianin imieniem Wartki Potok. Spirit z początku "ma na niego wylane", ale gdy chłopak chce z nim nawiązać kontakt, ogier się obraża. Nad ranem czwartego dnia Wartki Potok zaczyna wyć jak wilk w niebo. Wtedy jego towarzysze podrzucają mu nóż. Spirit i tak nic nie rozumie, może z wyjątkiem tego, że zostanie tamtego dnia odwiązany od pala. Wkrótce okazuje się, iż koń ma być ujeżdżany. Zostaje ostrzyżony i pięknie wypielęgnowany, ale gdy przychodzi kowal, który oczywiście ma go podkuć, koń buntuje się, w wyniku czego człowiek doznaje nie-aż-tak-poważnego uszkodzenia ciała. W końcu nadchodzi wielka chwila. W tle słychać piosenkę "Złaź ze mnie", a Spirit zrzuca wielu ludzi ze swojego grzbietu. Gdy w końcu pułkownik (ten sam, który kazał go przywiązać) wsiada na niego, Mustang dalej walczy, aż wygrywa, mimo iż przez chwilę był posłuszny człowiekowi. Wtedy Pułkownik podejmuje decyzję - chce zabić Spirita. Ale na szczęście w tym czasie udaje się uwolnić Wartkiemu Potokowi za pomocą otrzymanego noża i Indianin ratuje konia z opresji, przy czym obaj uwalniają wszystkie konie ze stajni i uciekają.
Wtedy towarzysz Mustanga woła Rain - swoją piękną klacz rasy Pinto, która szukała go razem z ludzkimi przyjaciółmi jej pana. Spirit znowu jest niezadowolony. Spędza kilka dni (a może tygodni) w indiańskiej wiosce i w tym czasie zakochuje się w Rain (choć w polskiej wersji na imię jej Rosa). Chce zabrać ją ze sobą, lecz klacz odmawia. Wkrótce cała seria zdarzeń sprawia, że życie zarówno mieszkańców wioski, jak i Mustanga zmienia się diametralnie, a nasz bohater zostaje ponownie porwany, a życie jego ukochanej wisi na włosku. Na szczęście Spirit wygrywa, ale jak, to nie powiem. Sami się dowiedzcie oglądając ten film!

Moja opinia

"Mustang z Dzikiej Doliny" moim zdaniem zalicza się do jednych z najlepszych animacji, a muzyką i historią opisaną w filmie przewyższa wiele produkcji Walta Disneya, które obecnie mają coraz mniejszy sens (no, może z wyjątkiem "Księżniczki i Żaby" oraz "Zaplątanych). Podobało mi się również to, że zwierzęta nie mówią ludzkim głosem, jak to jest u już wspomnianego Disneya. To namawia do większego wysiłku i czytania emocji z twarzy bohaterów. "Mustang" to opowieść o prawdziwej miłości do rodzinnej ziemi, do której Spirit chciał wrócić za wszelką cenę, co też daje temu filmowi spory potencjał. Kiedyś na pewnym blogu o Howrse (klik!) pod postem było zamieszczone zdjęcie Spirita i Rain. W komentarzu napisałam, że ta produkcja mnie wzruszyła. Po jakimś czasie jedna z administratorek bloga odpisała mi i się ze mną w zupełności zgodziła. Na koniec dodała: [...] szkoda, takich filmów już się nie robi. Zgadzam się z nią. Dlatego zachęcam Was do obejrzenia tej zarówno ekscytującej jak i wzruszającej produkcji.

plakat do filmu Mustang z Dzikiej Doliny (2002)

Dziękuję Wam za uwagę i pozdrawiam

horsefan

3 komentarze:

  1. Oglądałam ten film, ale jako kilkuletnia dziewczynka, więc wiele nie pamiętam. Z pewnością jest to jedna z piękniejszych bajek Disneya:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest kolejna głupiutka bajeczka Disneya (od paru lat ta wytwórnia nie zrobiła nic naprawdę dobrego), tylko DreamWorksa. Nie czytałaś mojej opinii? Właśnie w niej napisałam, co mi się nie podoba w Disney'u, a ty piszesz, że to film Disneya... mylisz się.

      Usuń
  2. To prawda ta najcudowniejsza bajka jaką kiedykolwiek oglądałam i już takiej fajnej nie będzie należy do DremWorksa.

    OdpowiedzUsuń