Zdecydowałam się napisać drugą część "Rozmów o koniach". Może zrobi nam się seria. . .?
Przeczytajcie koniecznie!:)
Rozmowy o koniach cz. 2
- Zooosiu…. – zaczęła
Kornelka.
Czy pamiętam, że obiecałam wczoraj dokończyć naszą rozmowę o
koniach? Oczywiście, że pamiętam. Dzisiaj miałyśmy porozmawiać o tym, czy konie
mają węch i smak.
Kornelia najwyraźniej dobrze to zapamiętała bo natychmiast
zapytała:
- Zooosiu….. a co koniki lubią jeść?
- Lubią różne rzeczy, najbardziej takie, które są słodkie
albo słone. Bardzo nie lubią rzeczy gorzkich lub kwaśnych. – Kornelka słuchała
z zainteresowaniem.
- Ale co lubią jeść?
- Na przykład uwielbiają marchewkę.
Kornelka spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawiło się
rozczarowanie. Już zaczynała lubić te zwierzęta, a tu nagle okazało się, że one
uwielbiają jeść marchewkę! Marchewka kojarzyła się Kornelii jak najgorzej. Było
to najzdrowsze najokropniejsze warzywo na całym świecie. Jej mama
przygotowywała surówki z tartej marchewki, odrobiny jabłka i śmietany. Nie było
niczego gorszego na całym świecie niż ta surówka! Kornelia potrafiła siedzieć
godzinami nad talerzem i nie tknąć ani jednego ździebełka marchewki.
W tym jednym spojrzeniu, dziewczynka wyraziła wszystkie te
uczucia. Dlatego powiedziałam szybko:
- Lubią też jabłka. To jest ich wielki przysmak!
Kornelka rozpromieniła się w ułamku sekundy.
- Naprawdę? Jabłuszka? Takie z cynamonem i bitą śmietanką? –
zapytała.
- Nooo…. – zawahałam się. Jabłko z cynamonem to był jeden z
ulubionych deserów mojej małej kuzynki. Jej mama przygotowywała go w ten
sposób, że przekrojone jabłko piekła w piekarniku, a następnie posypywała
cynamonem. Bita śmietana stanowiła opcję, którą Kornelia wybierała zawsze.
Wyobraziłam sobie mojego Panka, któremu podałabym na deserowym talerzyku pyszne
jabłko na ciepło z cynamonem i z bitą śmietaną. Na samą myśl o tym roześmiałam
się głośno. Nie wiem, co by się stało z talerzykiem, ale jabłko na pewno
wylądowałoby na mojej głowie.
Kornelka przypatrywała mi się uważnie. Najwyraźniej uznała,
że było coś podejrzanego w moim zachowaniu.
- Kornelik, koniki raczej lubią jabłka surowe, prosto z
drzewa.
- Prosto ze sklepu. – poprawiła mnie Kornelka, zadowolona,
że tym razem to ona wie lepiej niż ja. Uśmiechnęłam się ponownie. Tak, mama
Kornelki przynosi jabłka ze sklepu, ale żeby mogły tam się znaleźć, musiały
najpierw wyrosnąć na drzewie.
- Prosto ze sklepu. – powiedziałam ugodowo.
Dziewczynka spojrzała na mnie z prawdziwą radością, tak
jakby mówiła: „Teraz ja mogę odpowiedzieć na kilka Twoich pytań.”. Ciekowość
jednak zwyciężyła, bo za chwilę usłyszałam:
- Zooosiu…. A powiedziałaś, że koniki lubią jeść słone.
Czyli co?
- Lubią jeść słone rzeczy. Na przykład, Panek lubi lizać
moją spoconą rękę, bo pot jest słony. Nie wiem, czy wiesz, ale weterynarz, to
jest lekarz, który bada zwierzęta – wyjaśniłam szybko, widząc jej zdziwione
spojrzenie – przed badaniem pyska konia naciera dłonie solą. Z drugiej strony,
konie uwielbiają słodkie rzeczy. Jeżeli jeździec chce nagrodzić konia za dobre
sprawowanie, daje im kilka kostek cukru. Ja tak robię zawsze i jeszcze nigdy
nie spotkałam się z odmową!
- Konie to bardzo szczęśliwe zwierzątka. – nagle stwierdziła
Kornelia. – Mogą jeść słodycze i nikt na nie nie krzyczy.
W słowach Kornelki brzmiał żal. Najwyraźniej jej mama nie
była zachwycona kiedy Kornelka ukryta pod stołem w jadalni zjadła całą
czekoladę z orzechami. Tak, to była znana nam wszystkim rodzinna historia.
- Nie, Kornelik, to nie tak. Cukier nie jest podstawowym
pokarmem koni. Ani marchew, czy też jabłka. To są ich przysmaki, tak jak dla
mnie kostka gorzkiej czekolady, a dla Ciebie jabłko z cynamonem. Podstawowym
pokarmem koni żyjących na wolności jest trawa. Koń musi jej bardzo dużo zjeść,
aby się najeść. Dlatego dzikie konie spędzają ponad połowę każdego dnia swojego
życia na skubaniu trawy. Często nawet trzynaście, czy czternaście godzin, a
klacze, które mają młode, czy klacze źrebne, czyli takie które będą miały
źrebaki, nawet jeszcze więcej. Trawę zresztą bardzo lubią także konie
hodowlane. One jednak są karmione owsem, czy specjalnymi mieszankami różnych
zbóż i witamin, które na dłużej zaspokajają ich apetyt.
- Aha…. – powiedziała Kornelka i zamyśliła się na chwilę .
Zaczęłam się zastanawiać, czy informacja o tym, że konie potrafią spędzać na
jedzeniu tyle czasu w ciągu całego dnia, nie wpłynie przypadkiem na to, że i
Kornelka poczuje się rozgrzeszona ze swoich wyczynów nad miską zupy czy surówką
marchewkową. A tego ciocia Karolina nie wybaczyłaby mi nigdy. Powiedziałam więc
szybko:
- Kornelik, pamiętaj, że dzikie konie wcale nie ociągają się
z jedzeniem. Jedzą bardzo sprawnie i robią to z zaangażowaniem. To, że trwa to tak długo, oznacza tylko tyle, że
muszą zjeść bardzo dużo trawy, żeby zaspokoić głód. Są przystosowane do
magazynowania dużych ilości pokarmu.
Zupełnie inną rzeczą jest, pomyślałam, że konie często są wybredne i
odmawiają jedzenia pokarmów, których nie znają lub nie lubią. Tego jednak
Kornelii mówić nie należało….
W tej chwili przyszła mi jednak na myśl pewna historia, którą opowiedział
mi jeden znajomy hodowca.
- Konie jedzą sporo trawy i potrafią to robić
szybko – zaczęłam.
Zanim zaczęłam wypowiedź zobaczyłam, że
Kornelka już ziewa. Spojrzałam na zegar wiszący u niej w pokoju. 18:00.
Kornelik o tej porze je kolację i przygotowuje się do snu.
- Już śpiąca jesteś, Kornelko?
- Wcale nie. – odparła mi dziewczynka i
znowu ziewnęła, tym razem jeszcze głośniej.
- Musisz iść spać, już późno.
Na małej twarzyczce Kornelki pojawiło
się lekkie rozczarowanie.
- Dooooobrze. – powiedziała niepewnie.
Ubrałam się i pożegnałam się z Kornelką
oraz jej rodzicami. Obiecałyśmy sobie, że kiedy indziej dokończymy rozmowę.
Mam nadzieję, że post Wam się podobał i
liczę na dobre komentarze!:)
horsefan