To blog opowiada o mojej końskiej pasji. Piszę tu o koniach i jeździectwie, mojej wielkiej miłości, o figurkach koni, które zbieram, marki Schleich-S... niemal o wszystkim, co jest związane z końmi.
Zapraszam do czytania!

niedziela, 16 września 2012

Ramzes

Drodzy Czytelnicy!

Odwiedziłam dzisiaj Parasola i przy okazji spotkałam konia, który mieszka w tym samym miejscu, jest jego dobrym przyjacielem, a na mnie zrobił ogromne wrażenie. Przy okazji tego spotkania napisałam krótkie opowiadanie o nim. Przeczytajcie. . .

"Ramzes


Zobaczyłam go po raz pierwszy jednego z ostatnich dni lata. Pomyślałam, że wygląda tak jak ten dzień i odchodzące lato. Trawa w wielu miejscach już pożółkła, kwiaty były tylko wspomnieniem ich czerwcowej świeżości , a na ziemi leżały opadające powoli z drzew liście.
Był gniady ale jego sierść zmatowiała. Stał w rogu łąki, z opuszczonym łbem, zrezygnowany. Jego ogon już dawno nie był czesany. Kiedy podeszłam bliżej, podniósł łeb i spojrzał na mnie. Obojętnie, jakby moja obecność nie miała dla niego żadnego znaczenia.
Na imię miał Ramzes.
Nie rozumiałam dlaczego nazwano tego konia w taki sposób. Porównanie tej nieszczęsnej istoty z jednym z największych władców starożytnego świata, potężnym faraonem, pogłębiało tylko dojmujące wrażenie smutku i współczucia dla tego zwierzęcia.
Było w nim jednak coś co przykuwało uwagę. Jakaś siła, odgrodzona jednak murem nie do przebycia. Jak inaczej wytłumaczyć to, że zatrzymałam się przy nim właśnie, pomimo tego, że na padoku tego dnia było wiele prawdziwie pięknych zwierząt.
Wiele tygodni później usłyszałam przypadkową rozmowę. Właściciel stadniny rozmawiał z innym hodowcą. Mówił o Ramzesie, chociaż jego imię nie padło w tej rozmowie. Jednak historia, którą opowiedział nie pasowała do żadnego innego konia przebywającego w tym miejscu.
Ojcem Ramzesa był słynny ogier Dakar, matką Reklama. Ramzes po ojcu odziedziczył szybkość, po matce wytrzymałość i…. zapewne urodę. Był prześlicznym źrebaczkiem gdy się urodził. Pięknie, proporcjonalnie zbudowanym, o wyrazistej kasztanowej maści. Miał małą białą skarpetkę na tylnej prawej nodze.
Nigdy nie był brzydkim nieporadnym koniem, który wyrasta na wspaniałego ogiera.Jego historia nie miała być historią o brzydkim kaczątku, czy kopciuszku. Już od pierwszych dni po urodzeniu, patrząc na niego widziało się przyszłego czempiona.Poruszał się z wdziękiem, nawet delikatnie, ale czuło się w nim tę ogromną siłę, która miała mu potem pozwolić zwyciężać.
Interesowało się nim wielu hodowców. Jeden szczególnie intensywnie.
Ramzes nie był na sprzedaż, jednak zaproponowana cena była bardzo wysoka i Ramzes został sprzedany. Miał wtedy dwa lata i na koncie pierwsze wygrane w krajowych wyścigach. Jego kariera zapowiadała się świetnie.
Nowy właściciel chciał więcej i szybko, dużo szybciej.
Ramzes dostał nowego trenera. I kolejnego. I kolejnego. Nigdy nie był wystarczająco dobry dla swojego nowego właściciela.  Nigdy nie umiał go zadowolić.
Kiedy został uderzony po raz pierwszy nie rozumiał co się stało. Ale nowy właściciel uważał, że tak właśnie trzeba, że koń „musi wiedzieć, co to dyscyplina”.
Skutek był przeciwny do zamierzonego. Ramzes zamykał się w sobie, blokował. Nie potrafił już biegać. On koń, który kochał biegać, biegać już nie potrafił…
Nowy właściciel przywiózł Ramzesa z powrotem do jego rodzinnej stadniny. Powiedział, że ten koń nie nadaje się do niczego. Jest słaby, leniwy i głupi, powiedział i odjechał. 
Był koniec lata. Ramzes stał z pochylonym łbem.  To właśnie wtedy zobaczyłam go po raz pierwszy.
Od tamtego czasu minęły dwa lata.
Ramzes nie stoi już z pochylonym łbem. Jego sierść nabrała głębokiej barwy i lśni w promieniach zachodzącego słońca. Jest w domu. I jest szczęśliwy.
Wspaniale wiedzie mu się także na torze wyścigowym. Wygrywa wyścig za wyścigiem.
Zapytałam właściciela, jak tego dokonał.
- Ramzes to mądry koń. – odpowiedział. -Trzeba mu tylko pozwolić biegać tak jak on tego chce. I ja to robię.
Tak, z pewnością. I jeszcze kochasz tego konia, pomyślałam.
Przed odjazdem do domu raz jeszcze podeszłam do Ramzesa. Jego oczy błyszczały, kiedy patrzył na mnie uważnie. Czyżby pamiętał nasze pierwsze spotkanie? Uśmiecham się. Wiem, że pamięta.
Ramzes. Teraz rozumiem."

Mam nadzieję, że podobała się Wam ta historia.

horsefan

3 komentarze:

  1. Zosia,
    bardzo podoba mi się historia Ramzesa. Poza tym, że jest bardzo piękna, to uważam, że Ty naprawdę bardzo fajnie piszesz. Próbuj dalej, jestem Twoją wierną czytelniczką!
    Pozdrawiam Cię mocno, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia, naprawdę Cieszę się, że ten post Ci się podoba, postaram się napisać o innych przyjaciołach Parasola.
    Pozdrawiam
    Zosia

    OdpowiedzUsuń
  3. ...co prawda wpis sprzed dziewieciu lat, ale juz wtedy jezdzilem na Ramzesie od prawie siedmiu lat, a dzierzawilem Ramzesa od prawie pieciu. Dzisiaj, 14 pazdziernika 2021 jest dzien, w ktorym piec lat temu Ramzes odszedl na "wiecznie zielone laki"...

    OdpowiedzUsuń